wtorek, 1 listopada 2016

75. Biurwa

  Szłam z kuchni, z porcją świeżo spakowanych śmieci do utylizacji, gdy oczom mym ukazał się taki oto widok.

  Tak właśnie Proszę Państwa. 
Róża postanowila zostać  Panią Halinką/ naczelniczką poczty/ Panią z ZUSu. 
Kiedy zafascynowana podeszłam bliżej, usłyszałam że teraz jest przerwa na galaretkę, ale mam usiąść i poczekać, to coś zobaczę. Słumiłam odruch oderwania numerka i zasiadłam naprzeciwko okienka.



  Dla nieobeznanych z topografią naszego mieszkania uściślam, iż zasiadłam pod drzwiami wejściowymi, tyłkiem na kafelkach. To tylko dodało wyrazu całej sytuacji. Jaśnie biurwa w koronie mlaskała galaretkę nie zwracajac na mnie szczególnej uwagi, a ja czekałam potulnie, dochodząc do wniosku, że urzędniczka to jednak musi stan umysłu. No bo skąd nagle cztero(i pół)latka potrafi tak dosłownie odtworzyć scenę z niemal każdej instytucji publicznej? Moje rozważania przerwała zwięzła informacja "zjadłam". Potem urzędniczka chwilę poprzerzucała papiery i wręczyła mi dowód, że warto czekać cierpliwie, choćby kafle pod dupskiem były naprawdę zimne. Voila.

Wzruszona opuściłam urząd.



6 komentarzy:

  1. niby nie grzech ale wstyd jaki....
    Urzedniczka.Moze jeszcze ksiegowa z matura.Kamien do szyi i do wody.

    OdpowiedzUsuń
  2. bawimy się z Danielem w zagadki typu co jest kwaśne co jest słodkie co jest zimne co gorące itp. przy pytaniu co jest twarde Daniel odpowiedział: bułki. pytam "jakie bułki?" usłyszałam odpowiedź: no... takie co się źle upiekły. Przypadek? Nie, aluzja ;/ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. łobuz... matczyne bułki niezależnie od stopnia ich jadalności powinny być wzorcem pyszności

      Usuń